Abecedarium
asystentka
Aleksandra analizuje awangardowe almanachy
badanie
broszur bawi bywalczynię bibliotek
cały
czas czeka ciekawych cytatów
do
domu dobiega doświadczona duchowo
egzaminując
ewidentnie egzekwuje emanowania erudycją
fakt
fakultet filologiczny formuje fachowców
głównie
guwernerów głoszących gimnazjalistom gramatykę
harówka
hermetycznej hordy honorowana habilitacją
immatrykulacja
inicjuje improwizowanie
interdyscyplinarnego
intelektualisty
jejmość
jest jednak jednoznacznie językoznawcą
każde
konwersatorium kończy kolejnym kolokwium
lubi
likwidować lingwistyczne lapsusy ludzi
łamigłówkami
łapie łgających łobuziaków
młodzież
mimowolnie modyfikuje modus mówienia
największe
naruszenie norm narażone naganą
od
oburzonej oczywistymi omyłkami Oleńki
(z tomu Wianek z myśli)
Numerologia
Jesteś
zerem. Słyszał w dzieciństwie.
Wszystko mi jedno. Myślał. Aż
poznał
drugą połówkę. Pletli razem trzy po trzy
w czterech
ścianach, które znali jak swoje
pięć palców. Pal sześć! –
machali ręką
na przyszłość. Zamykali dom na siedem
spustów
i szli, a w tej podróży gadali
znowu z sobą ni w pięć, ni w
dziewięć.
Mimo to ich związek był strzałem
w dziesiątkę.
Jednak choć na ślubie
śpiewano im sto lat - zmarli oboje
przed
sześćdziesiątką…
(z tomu CV)
Inne pokolenie
pokolenie
JP 2
przeżyło
odejście
papieża
katastrofę
TU-154
i śmierć
prezydenta
żywi
się
E
440 i
cierpi
na
chroniczny
brak
witaminy
B12
czasami
po
imprezie
w G2
łamie
w audi a7
znaki
B-33
pokolenie
mp3
słucha
techno
rozmawia
przez
skype`a
ogląda
filmy
3D
bezskutecznie
pisze
na A4
swoje
CV
szukając
pracy
coraz
trudnej
o
własne M2
coraz
częściej
zostaje
L4
…
moje
pokolenie
(z tomu Abecedarium. Wiersze z lat 1997-2012)
Ulica
codziennie
rano
cię
spotykam
ty
się uśmiechasz
ja
poważny
znikam
za rogiem
jak
ty znikasz
wśród
spraw
powszednich
bardzo
ważnych
pewnie
się
nigdy
nie poznamy
nie
zamienimy
ani
słowa
bo
się codziennie
rozmijamy
u
progu dnia
na
życia drogach
(z tomu Sylwa)
Próba bilansu
Nie
zrobiłem jeszcze prawa jazdy
tylko
15% zdaje nowy egzamin
to
musi być męczące autobusami
w
tą i z powrotem
Nigdy
nie uczyłem się pływać
nie
jeździłem konno
ale
stosunek do służby wojskowej
mam
uregulowany
Z
Radomia do Zamościa będzie
jakieś
200 km niecałe 3 godziny
na
trasie miasto lektur ponad 60%
w
ogóle nie czyta
Z
tych obliczeń wynika że choć
nie
zbudowałem domu nie spłodziłem syna
i
nie posadziłem drzewa wciąż bardzo
kocham
moją żonę
W
zasadzie nie mam żadnych nałogów
nie
nauczyłem się palić pić
nie
trzeba umieć 0,2 promile to ilość
dopuszczalna
w kodeksie drogowym
i
w kodeksie pracy jeśli się ma
odwagę
cywilną
tempo
życia wzrasta
z
szybkością samochodów
ilość
wypadków i pijanych kierowców
maleje
jak bezrobocie
a
i tak co dziesiąty Polak umrze
na
nowotwór jelita
(z tomu Heureza)
Anilorak
Wyłączam
telefon i umieram dla świata.
Zasypiam,
śnią mi się kobiety bez nazwisk,
z
imionami na literę K, na literę M.
Palą
slimy lighty, a dym wżera mi się w skórę,
w
płuca, w umysł i uzależnia od pięknych kobiet.
Palenie
bierne jest gorsze od czynnego.
Podobnie
jest z miłością, samo patrzenie
jest
gorsze od dotyku, milczenie od rozmów,
smutek
od uśmiechu. Nikt nie zauważył mojej
nagłej
śmierci. Kobiety malują się tak samo,
farbują
włosy, mężczyźni piją piwo i oglądają mecze.
Z
martwych wstanę z każdym kolejnym pinem,
loginem
i hasłem. Wystarczy tylko włączyć
telefon,
który znów będzie milczał pogrążony
w
głębokiej żałobie.
(z tomu Horoskopy)
Czerwone tulipany
czerwone
tulipany
są
jak rozchylone
usta
grzesznych kobiet
albo
paznokcie
malowane
przed
pójściem
do łóżka
przypominają
mi
domki
rozpusty
z
czerwonych dzielnic
Amsterdamu
albo
ciała umarłych
posypane
po
śmierci
ochrą
czerwone
tulipany
są
jak małe serca
zakochanych
mężczyzn
albo
czerwone języki
ognia
przy
zesłaniu
Ducha
Świętego
więc
kiedy je
ode
mnie
przyjmujesz
wiedz
że cię
pożądam
i
modląc się
do
ciebie
umieram
z
miłości
(z antologii Puzzle pamięci)
Szarość
szary
człowiek
szarym
świtem
mył twarz szarą
szarym mydłem
a z
szarości
swej umyty
w szary papier
kładł zeszyty
szary
ubiór
składał z części
tak się rano
szarogęsił
i
po chwili
poza domem
już się mieszał
z szarym tłumem
szare oczy
mrużąc w słońcu
na ulicy
szarym końcu
by tą drogą
z marną dniówką
wrócić późno
już
szarówką
a
nie mogąc
w
nocy zasnąć
natrzeć ciało
szarą maścią
i w
pościeli
jak aksamit
spać nad głową
szary granit
(z antologii Nowa Teoria Literatury Użytkowej)
Marta
codziennie
rano
patrzę
na
ciebie
tak
ja się
patrzy
na
kwiaty
w
ogrodzie
ptaki
na
rynku
zachody
słońca
w
południe
słuchamy
się
uważnie
nie
tak jak
przyjaciele
bo
bez interesu
nie
tak jak
nieznajomi
bo
wady
nasze
uświadomione
wieczorami
siadamy
razem
do
stołu
tak
jak
małżonkowie
ale
bez pretensji
dotykamy
spraw
lekkich
minionych
zupełnie
nieważnych
i
tylko
czasem
późną
nocą
zanim
zaśniemy
w
oddzielnych
pokojach
w
głowie
trzepocą
czarne
wątpliwości
czy
gdy
jednego
z
nas zabraknie
ta
sama będzie
codzienność
kwiaty
w
ogrodzie
ptaki
na
rynku
zachody
słońca
(z antologii Na szarym początku...)
Asocjacje
Astronomiczne
skojarzenia:
Asfalt
to niebo. Auta
– gwiazdy.
„B”-
inicjałem jest imienia
I
kategorią prawa jazdy.
Czyny
ciągłe
centrum
człowieka:
Chęci
i czas
– chytry
dla
wszystkich.
Dach,
drzwi,
dom.
Dziecko,
które czeka
I
drugi
ktoś, drogi
i bliski…
,,e-L-ki”,
egzaminy,
frustracje.
Gorzkie
herbaty i
jabłecznik.
Kochanie…
Listy.
Łzy.
Mediacje.
Nagłe
odejścia.
Powrót…
Rzeczy.
Sen
to
umysłu
wyzwalanie:
Wieczne
wędrówki
wciąż
w
zaświatach.
Zbudzone
zmysły.
Zima.
Zamieć.
Znów
zjadą
auta
po asfaltach.
(z antologii Asocjacje)
Gniazdo, papier, osy
To
był dzień jak każdy inny
a
może inny jak każdy nasz dzień.
Kiedy
rodzimy się do życia
po
nocnym letargu, żyjemy tak
jakby
każdy oddech miał być ostatni,
a
śmierć czyhała na nas pod skalpelem
księżyca,
tnącym ciała niebieskie.
Słońce
rumiane jak przepici
robotnicy,
kolejny los przegrany
w
kolekturze kalendarza, żadnych fantów.
Imieniny:
Karoliny, Antoniego.
Wyszedłem
na balkon, osy misternie
budują
gniazdo. Niczego w życiu
nie
zbudowałem i gdybym palił
właśnie
teraz sięgnąłbym po papierosy,
a
tak tylko: papier, osy…
Z
domu wysyłam ten sam wspólny
esemes
z życzeniami do kilku Karolin
z
kościoła nieopodal słychać tę samą wspólną
modlitwę
do świętego z Padwy.
Dwie
podobne litanie, a księżyc zaczął
już
obchód wśród gwiazd położnych.
(z antologii Panopticum)
Kara. Arka
Z porozrzucanych liter
ułożył słowo K A R A
znał je przecież dobrze
jako skrót imienia Pamiętał
z lektury Dostojewskiego
mównic ambon i kodeksów
Ale dopiero teraz gdy na
nie patrzył i dotykał poczuł jego chłód
i szorstkość Zaczął więc
szybko przestawiać litery i pod palcami
odnalazł nagle zupełnie
przypadkiem wyraz A R K A
A to dawało nadzieję na
przymierze pojednanie ocalenie choćby
jednej duszy Pomyślał o
mieszkańcach miasta A R A K
gwiazdozbiorze R A K A i
horoskopach w których nic się nie układa
(z antologii Onoma)
Prosta piosenka o Nadziei
Nadzieja mieszka
między nami
Nadzieja dniami
i nocami
chociaż niektórzy
z nas się śmieją
my o Nadziei
my z Nadzieją
my dla Nadziei
przy Nadziei
w życia zamieci
w łez zawiei
skąpani marzeń
promieniami
bo jest Nadzieja
między nami
(z antologii Prosta piosenka o Nadziei)
Voyage
A ty tak bardzo kochałaś podróże
że tylko przez chwilę byłaś z nami
i nie mogłaś tu dłużej zostać
jest przecież tyle ciekawych miejsc
Zrozumiałem dopiero po latach
obudzony zimowym porankiem
że ciągle jeszcze jesteś w podróży
ten świat to tylko przystanek
(z antologii Maski)
Na literę h
Usta które nie całują usta które milczą
nienawidzą hałasu wdychają dym
z papierosów
jedyny erotyzm to czerwone paznokcie
zrobione hybrydą i hybris która nie pozwala
inaczej
twoje imię z hebrajskiego znaczy łaska
ty na hamaku dziewczyny na hulajnogach
czasem trzeba po prostu
wyhamować
(z antologii Oko)
* * * (czekam na kwiecień)
czekam na kwiecień kwiaty w ogrodzie
biegnące dzieci ze szkoły co dzień
i na maj czekam Majkę co wujek
mówi i twarz mi piękną rysuje
czerwone serce co miłość przerwie
ciebie w sukience czekam na czerwiec
czekam na lipiec lipy szumiące
wieczory ciche morze i słońce
czekam na sierpień na sierp księżyca
gdy nocą cierpię brzytwy się chwytam
czekam na wrzesień wrzos na cmentarzu
co los przyniesie co się wydarzy
czekam jak wierni trwają przy cudzie
i na październik listopad grudzień
i ciągle czekam dni liczę marzę
czekam na styczeń luty i marzec
oczy radosne gdy słońce świeci
czekam na wiosnę czekam na kwiecień
(z tomu Dekontaminacja)
Lustro
Wczoraj
wieczorem spojrzałem w lustro
i
zobaczyłem swoją śmieszność
i
zobaczyłem swoją słabość
i
zrozumiałem ile odeszło
i
zrozumiałem ile zostało
i znowu
rankiem spojrzałem w lustro
a tam ta
sama pustka pustka
(z antologii Lustro)
Kontenans
Poeta się musi ubierać na
czarno,
bo są poeci w ciągłej
żałobie.
Poeta musi mieć muzę ładną.
I myśleć o niej. O was. O
tobie.
Poeta musi być zakochany.
No i koniecznie być
nieszczęśliwy.
I dobrze, żeby był już
znany.
I lepiej, żeby był…
nieżywy.
(z tomu Kontenans / Countenance)
Arka
Mówiłaś Arka
i stawało
się przymierze między nami.
Moje
praktyki religijne. Twoje pielgrzymki do Mekki.
Tylko jeden
będzie ocalony.
Po jednej
parze każdego
gatunku.
A co
jeżeli nie masz pary,
jeśli jesteś
singlem.
Gdyby dziś
był wielki potop
może
oczyściłbym
atmosferę
między nami.
(z antologii Tygiel)
Kraków. Minęło
Budzę się w Krakowie. W hotelu. Dzwonię do żony.
Kiedyś się miałem za dobrego męża,
ale to szybko minęło.
Słucham jak opowiadasz o genialnym Banachu.
Myślałem, że jestem dobrym pedagogiem,
ale i to minęło.
Urocza przewodniczka mówi o żydowskiej dzielnicy.
Zamyka oczy i widzi jeszcze miasto,
które już minęło.
Wieczorem na Brackiej wyświetlą nasze wiersze.
Zawsze się uważałem za niezłego poetę,
lecz mi to minęło.
Pytasz w smsie jak sobie radzę z upałami.
Nie radzę sobie. I czekam, żeby
to wszystko minęło.
(z antologii Fraktale)
Najlepsze
są te zimowe dziewczyny:
Ryby,
Wodniki i Koziorożce,
Co
mają w styczniu, w lutym urodziny,
Te
są: kochane, najdroższe, najsłodsze.
Kiedy
świat kryje biały puch bezdenny,
Bo
tak się w roku zdarza światom,
Panią
zimową kocha pan wiosenny,
Żeby
z nią przeżyć też gorące lato.
A
gdy świat wyjdzie z białego okrycia
I
zrzuci miękką kołderkę puchową,
To
spędzą razem jesień swego życia,
Z
córką zimową, z wnuczką zimową.
Bo
są najlepsze zimowe dziewczyny:
Ryby,
Wodniki i Koziorożce,
Co
mają w styczniu, w lutym urodziny,
Te
są: kochane, najdroższe, najsłodsze.
(z antologii #13)
Szarość.
Radość
Styczeń.
Pamięta jak niespodziewanie wylądował u dentystki,
pracującej
na osiedlu, na którym spędził połowę swojego życia.
Znieczulenie
jeszcze działało. A kiedyś musiał tu bez znieczulenia
przeżyć
pierwszą miłość i ostatnią lekcję. Z balkonu widział jej okna
i
tego chłopaka, który z dużą torbą wracał z treningu
piłkarskiego.
On
nigdy niczego nie trenował, jedynie do szkoły chodził w tę
i
z powrotem. Pięć kilometrów w jedną stronę. Osiedle domów
willowych:
Paryska, Londyńska, Madrycka i mały kościół, przy ulicy
Skrajnej.
Skrajnie nieodpowiedzialny, niedojrzały poznał wtedy swoje
miejsce
i trzyma się go do dzisiaj. Nie zbacza. To tu przez małą
kładkę
przechodził do radia czytać swoje wiersze.
Co
było trudniejsze? Przeskoczyć fale rzeki czy stres opanować
na
falach radiowych, na żywo, przy ulicy Młyńskiej?
Ząb
już przestawał boleć. I wszystko przestało boleć.
Stał
przed nie swoją klatką, przed nie swoim blokiem
patrzył
w nie swoje okna. Ktoś tam teraz mieszka.
Stał.
Nierozpoznany przez sąsiadów, zamaskowany.
Ktoś
mu nagle powiedział dzień dobry, nikt mu nigdy
nie
mówił dzień dobry, a on mówił dzień dobry wszystkim,
których
rozpoznał. Stał. Pogodzony ze wszystkimi. Ze sobą.
Radosny.
Taksówkę zamówił na adres, pod którym już dawno
nie
mieszkał. Jakie to uczucie? Odetchnąć na moment.
Na
swoim osiedlu. Pod nie swoim domem.
(z tomu Moja genologia / МОИЖАНРЫ)
1968
pamięci
przyjaciela Zbigniewa Wieczorka
Czasy
takie,
że
lepiej kupić grób
niż
mieszkanie.
Zresztą
umierałem
już
nieraz.
W
tym roku
dwa
razy,
gdy
odeszła babcia
i
kolega z pracy.
Teraz
tylko czekam
na
z martwych powstanie.
(z antologii Ars scribendi)
niczego
nie zmienia
i
w tej kobiecie co pali na ławce
i
w tym mężczyźnie wściekłym w kolejce
nawet
w tym dziecku na małej huśtawce
i
w pięknym piesku co chwyta za serce
w
ogromnej burzy
i
w wielkim słońcu
w
czerwonej róży
w
tobie na końcu
moja
poezja
niczego
nie zmienia
(z książki poetyckiej Do Muzy(ki))
Should I stay or should I go
Ekfraza do obrazu Urszuli
Świerczyńskiej
Powinnam zostać
czy powinnam odejść
myślisz
Im bardziej on chce
byś została
tym bardziej od niego
odchodzisz
odjeżdżają pociągi
Niektóre przyjadą
tu tylko raz
Za tobą spalone mosty
(a ty w różowej chmurze)
Nigdy nie idziesz na
skróty
to jest wbrew twojej
naturze
Dokąd cię zaprowadzą
glany
(zadzierasz nosek do
góry)
Spoglądasz w skłębione chmury
i pytasz czy jest
zakochany
Powinienem zostać
czy powinienem odejść
on też myśli sobie
I szuka czegoś
co go zatrzyma
w różowym śniegu
nadchodzi zima
Buduje mosty
pomiędzy wami
Czeka pomiędzy
pociągami
Niektóre będą
tu tylko raz
Powinnam zostać
czy powinnam odejść
Może po prostu
dajcie sobie czas
(z antologii Kwadrans)
Flara
Czasem
werbuję na warsztaty literackie
moich
piszących uczniów i studentów.
To
jesteś werbel – powiedział
Marcin.
I zabrzmiałem głucho.
Pusto.
A potem wyszedłem z
zajęć.
Był mróz. Promienie
słońca
odbijały się od
śniegu.
Niezamierzony efekt
flary.
Taki nagły przebłysk
światła,
po którym zaczyna się
całkiem
inne myślenie.
(z antologii Flara)
Drzewo,
pies i bez
Przysłałaś
kiedyś
zdjęcie
swoje,
A
na nim
drzewo,
pies i bez.
Ty
na tym zdjęciu
z
pieskiem stoisz,
Pies
oczy mokre
ma
od łez.
I
drzewo płacze
swą
żywicą
I
ty masz w oczach
swoich
łzy,
A
ja tym zdjęciem
się
zachwycam,
bo
lubię ciebie,
psy
i bzy.
Wiatr
twoje włosy
swym
powiewem
targa
tak samo jak
sierść
psu
ja
jestem bardzo
starym
drzewem
ty
młodym bzem
gdzieś
tam,
a
ja tu.
(z książki poetyckiej XL. Wiersze wyprasowane, wyd. Lucky)
Mewy
Wolne
mewy fruną
nad
styczniowym morzem
Staram
się nie jeść zwierząt
choć
sos pomidorowy na mojej serwetce
po
posiłku wygląda jak ślady zbrodni
Staram
się nie krzywdzić ludzi roślin i kamieni
choć
czasem jak skały czuję się zniewolony
przykuty
zastygam a nad moją głową
wolne
mewy fruną
nad
styczniowym morzem
(z książki poetyckiej Hilo, wyd. MaMiKo)